Bezczelność i obłuda ostrowskich działaczy

Nie milkną echa wczorajszego skandalu na torze w Ostrowie Wielkopolskim. Przypomnijmy, że po szóstym biegu mecz został przerwany, czego rzekomym powodem miała być awaria oświetlenia toru. Zapraszamy do zapoznania się ze szczegółową relacją z wyjazdu, bo o tym jak nas potraktowano po prostu trzeba napisać.

Spod naszego stadionu wyjeżdżamy po godz. 13:00 w dwa autokary, łącznie ponad 70 osób. Ponadto spora grupa fanów Wandy jedzie także na własną rękę, samochodami osobowymi. Przejazd przebiega spokojnie, choć przez problemy komunikacyjne na trasie jesteśmy zmuszeni zmienić trasę. Cała droga z policyjnym wahadłem. Na stadion dojeżdżamy pół godziny przed meczem. Po odstaniu w kolejce po bilety i program ze zdziwieniem zauważamy zamianę miejsc juniorskich w składzie Ostrowa. Przed rozpoczęciem meczu modły odprawia miejscowy ksiądz, intonując o to by miejscowi zawodnicy zdrowo i cało odbyli zawody i wygrali ten mecz. Gospodarze prezentują oprawę przedstawiającą Jokera rozdającego karty, wykonanie raczej średnie. Z kolei my w krótkim czasie „montujemy” naszą oprawę przedstawiającą księżniczkę Wandę a na płocie zawieszamy transparent „Oddajcie jej cześć i złóżcie pokłony, księżniczka Wanda dziś sięga korony”, do tego sektorówka z herbem i duże „machajki” Nie popadamy w samozachwyt ale… Nadal ultrasowsko wyprzedzamy tą smutną drugą ligę o jakieś dwie dekady. Z naszej strony bardzo dobry doping, w końcu to finał. Miejscowi też coś tam pokrzykują ale bez szału.

"Oddajcie jej cześć i złóżcie pokłony, księżniczka Wanda dziś sięga korony" - nasza oprawa wyjazdowa w finale

Oprawa gospodarzy

W pierwszych dwóch biegach nasi zostają na starcie i przegrywamy po 5-1. W drugim biegu z perspektywy „klatki” gości wygląda jakby Kaczmarek na kresce minął Wawrzyniaka, ale sędzia widział to inaczej. Bieg trzeci zaczyna się od 5-1 dla gospodarzy, jednak na drugim łuku Hansen fenomenalnym atakiem mija Drymla. Czech słabnie w oczach. Na następnym okrążeniu Olly atakuje Czecha, pociąga go na dziurze i wywraca Alesa. Słuszne wykluczenie, chociaż trudno doszukiwać się tu działania z premedytacją naszego zawodnika. Miejscowi jednak chcą zlinczować Allena. W międzyczasie w sektorze pojawia się Paweł Sadzikowski z informacją, że został przez Wodniczaka znieważony słownie i wyrzucony z parkingu. (Z jakiego powodu wyrzucony? Bo tak). W powtórce biegu trzeciego wspaniały start i jazda Hansena na pełnym gazie. Kolejny bieg remisowy 3-3. Defekt Wawrzyniaka (choć niektórzy twierdzą że Drabika) daje punkt za darmo Krzyżanowskiemu. W biegu piątym zaczyna się ostrowska zabawa o awans. Pod linią startu pojawia się trzech zawodników, mocno spóźniony, przez zieloną murawę, pod start dojeżdża zawodnik w czerwonym kasku, czyli , zgodnie z programem, Dryml (ponoć zdolny do dalszej jazdy). Dziwi, że ubrany jest w kevlar Ostrovii, którego przecież nie posiada. Chwilę później na tor wyjeżdża karetka, która staje przed parkiem maszyn, a spiker podaje wiadomość, że Dryml zasłabł. Kto więc stoi pod taśmą w czerwonym kasku? I – przede wszystkim – dlaczego? Czas dwóch minut się kończy, zawodnicy zjeżdżają do parku maszyn). Kolejny czas dwóch minut, do biegu pod taśmą ustawiają się wszyscy bez Drymla (Drabik za niego jako niezgłoszona zmiana za zdolnego do jazdy Drymla). W tym czasie na tor wyjeżdża karetka i na torze zabiera Drymla (ponoć reanimowanego). Za moment sędzia Najwer nie widzi problemu by powtórka była w czterech. Bach mija Drabika, Pytel zdobywa punkt za darmo po kolejnym defekcie Drabika na 3 miejscu. Bieg szósty to fantastyczna jazda Kennetha i Olly’ego. Serce się raduje widząc naszych w takim gazie a wiara w awans powraca. I nagle gaśnie światło, gdy zawodnicy grzeją motory do startu w 7 biegu (dobrze że nie podczas jazdy ale aż tak miejscowi „elektrycy” by chyba nie przegięli…).

My na sektorze gości zrywamy boki ze śmiechu, wyciągamy telefony i zapalniczki. Niestety światła nie zapalają się już do końca. Ktoś z nas dzwoni pytając o awarię do zakładu energetycznego. Dyspozytor nie potwierdza żadnej awarii w mieście. Ponadto warto dodać, że w „klatce” gdzie zmuszeni byliśmy przebywać jakieś 3 i pół godziny bez możliwości kupienia jakiegokolwiek picia i jedzenia, a przecież wśród nas było także sporo kobiet i dzieci… Ale co tam. Pomaga jedynie jedna dziewczyna z miejscowej ochrony, przysyłając niezbyt z tego faktu zadowoloną sprzedawczynię z kilkoma buteleczkami mineralnej. Był za to kordon „białych kasków” pod sektorem skutecznie uniemożliwiający wyjścia do bufetu ludziom od nas. W trakcie przerwy nie słyszymy komunikatów spikera, gdyż nie działa też głośnik. Miejscowi napinają się zza płotu co w odniesieniu do wydarzeń z przed tygodnia po meczu u nas po prostu nas śmieszy. Kilku z nich wbiega na tor i goni się z ochroną. Około 22:40 ludzie wychodzą ze stadionu. Wychodzimy i my, chociaż informacja nie dociera na sektor. Tego dnia delegacja z Krakowa liczy plus minus 150 osób – nasz rekord wyjazdowy.

Po ostatecznym komunikacie informującym o decyzji sędziego czekaliśmy jeszcze chwilę na naszą drużynę, która w pełnym składzie wyszła do nas i wspaniale podziękowała nam za wsparcie i liczne stawienie się na trybunach w Ostrowie. Po wszystkim udajemy się pod autokary i tu zaczyna się kolejny cyrk. Oczywiście miejscowi napinają się do nas zza policyjnego szpalera, ale to max na co ich stać (zresztą tydzień temu w Krakowie robili to samo, za co dostali po głowach). Wracając do głównego wątku, pojawił się poważny problem z odbiorem pieniędzy za bilety. Oczywiście nikt z ostrowskiego klubu nie raczył pofatygować się do nas, by jakkolwiek nas poinformować o sytuacji, dlatego dwuosobowa delegacja złożona z przedstawiciela kibiców Wandy oraz klubu z Krakowa udała się do zarządu by osobiście zasięgnąć informacji na ten temat oraz odebrać gotówkę. Na wejściu prezes Ostrovii, Mirosław Wodniczak bezczelnie przywitał nas słowami „przyjedzcie sobie jutro po zwrot pieniędzy”. Z niedowierzaniem ale i z uśmiechem na twarzy zapytaliśmy go wprost, czy robi sobie z nas jaja, na co on nadal lekceważąco odparł nam że „jak macie z tym jakiś problem, to mnie to nie interesuje”. To nie był koniec ostrowskich uprzejmości, a szczytem chamstwa popisał się Zbigniew Warga zwracając się do nas słowami (na widok naszego ubioru) „takie bluzy to tutaj przed wejściem się ściąga” i nie ukrywając swej pogardy do krakowskich barw. Usilnie apelował również do policjantów, którzy nas doprowadzili do ostrowskiego biura, by sprawdzili stan naszej trzeźwości wykrzykując: „Przebadać ich alkomatem!”. Sam Wodniczak, który wcześniej w parku maszyn znieważył prezesa Wandy, nie omieszkał rzucić w naszym kierunku „tacy sami jak Sadzikowski”. O inwektywach takich jak nazwanie fanów z Krakowa „bydłem” już nawet nie wspominamy. Mimo wszystko, po wielkich bólach, obydwu panów udało nam się odzyskać pieniądze za bilety kibiców z wyjazdu zorganizowanego. Panowie nie potrafili nam jednak wytłumaczyć dlaczego do biletów nie dołączono nam paragonów fiskalnych rzucając idiotyczną odpowiedź że „przecież była awaria prądu”. Tylko przypominamy, że na stadion wchodziliśmy jakieś półtorej godziny przed awarią w pełnym świetle ostrowskich jupiterów… I kto tu powinien zostać przebadany alkomatem?

Oczywiście strona ostrowska może się wypierać i twierdzić, że było inaczej, jednak mamy świadków na całą zaistniałą sytuację. Po wyjściu z biura mundurowy, który nas tam zaprowadził powiedział że… jako Ostrowianinowi bardzo jest mu wstyd, że nas tak tu potraktowano i sam wyraził swoją niepochlebną opinię o ostrowskich działaczach (był świadkiem naszych negocjacji). Wiemy jak to bywa z policją, ale w tej sytuacji okazało się, że i pies ludzkim głosem czasem potrafi przemówić…

Cały ten bajzel trudno będzie Ostrowianom tak po prostu zamieść od dywan i niezależnie od dalszego rozwoju sytuacji 5.10.2014 zapisał się niechlubną zgłoską na kartach historii ostrowskiego czarnego sportu. Wiemy, że możemy pisać sobie tu co chcemy i że wcale nam nie musicie wierzyć, ale kończąc wywód zadajemy sobie pytanie. Skoro ostrowscy włodarze wykazują się taką bezczelnością w bezpośrednim kontakcie z osobami z naszego klubu zarówno przed jak i po „aferze bezpiecznikowej”, skoro mowa o takim możliwym scenariuszu zdarzeń przewija się na internetowych forach na długo przed meczem, a podczas zawodów w parku maszyn słychać z ostrowskiego obozu to samo i światło w końcu gaśnie to… Jak tu wierzyć w takie fatalne zbiegi okoliczności? Będzie co będzie ale nie róbcie z ludzi idiotów! Nie wbijajcie kolejnego gwoździa do trumny polskiego czarnego sportu!

AMS!

c.d.n.!

RELACJA VIDEO po meczu w Ostrowie TUTAJ

Na koniec podrzucamy jeszcze ciekawy komentarz do całej tej szopki od naszego zawodnika – Karola Barana. Warto poczytać!

I jeszcze jedna wisienka na torcie z ostrowskiego forum, post zamieszczony kilka godzin przed meczem…